Słowacja: Janska Dolina (2003)

Cześć,

Jak wcześniej informowaliśmy Jaremowiczów wybraliśmy się całą rodziną na Słowację. Skład wycieczki okazał sie skromny - dołączyli do nas Iwonka i Jurek. Ale zdecydowanie ilość przeszła w jakość. Mieszkaliśmy w Chacie Vachostav w Janskiej Dolinie kolo Liptowskiego Jana, ok 8 km od Liptovskego Mikulasza. Chatka jest ciepla i przytulna. Prowadzą ją bardzo mili i otwarci Panstwo Nestak. Tu zarezerwowaliśmy pokoje na zimę (7-14 lutego), sa jeszcze wolne miejsca.

W dzień chodziliśmy na wycieczki, a wieczorami w przytulnym barku wymienialiśmy się wrażeniami (chodziliżmy oddzielnie, bo nasz zasięg i tempo z dziećmi nie pozwala na zbyt wiele).

Pogoda była wspaniała. Po porannych mgłach wychodziło słoneczko i ani jednej chmurki na błękitnym niebie, lekki mrozek, a w górach śnieg. Relacje z wypraw Iwonki i Jurka z pewnością opiszą własnoręcznie - do czego zachecam, bo mają o czym opowiedzieć.

Wyjechalismy redfordem z W-wy w sobote po 9:00 rano. W okolicach Wawy tłok, za Tomaszowem do Polichna remont drogi (budują nową betonową), wolno jedziemy w kolumnie. Potem jeszcze kilka zwężeń, w Siewierzu prawdziwy kocioł - objeżdżamy opłotkami do Dąbrowy Górniczej. Dalej już bez przygód do Korbielowa na granicę. Na Słowacji wybieramy trasę dłuższż przez Ruozomberok. Skrótowka prowadzi przez Zuberec, a potem na wysoka przełęcz i nie chcieliśmy tam sie znaleźć po nocy (dobrze znamy tę drogę). Od Ruozomberka prowadził nas Księżyc w pelni. Bez trudu znalezliśmy Chatę, a potem czekaliśmy na Jurków.

W niedzielę rodzinka Radeckich, w tym Krzyś na własnych nogach (ma pecha, bo jest za duży aby go nosić, a jeszcze troszeczkę krótkie nóżki), a Asia ok 70 % trasy w nosidełku, zdobyliśmy Lukovą (1666 m n.p.m.) - ostatnią stację przed Chopokiem. Wyszliśmy z Otupnego (1140 m) na górze Demianowskiej Doliny. Od 1200 m zaczął się śnieg, pod samś Lukową trzeba było troszkę uważac na lekkie oblodzenie. Asia zachwycona, bo na Lukowej ulepilyśmy bałwanka. Na Chopok juz nie poszliśmy, bo dzień krótki i śnieg, a Krzyś po ponad 500 m wspinaczce był juz trochę zmęczony. Zeszliśmy czarną nartostradą (najszybciej). Wszelkie obiekty niestety zamknięte, wyciągi wylączone - na szczeście mieliśmy termos i dużo czekolady.

W poniedziałek - kondycyjny dzień - obeszliśmy okolice Chaty i pojechaliśmy do Aquatatrapark. Jest to zespół basenów termalnych, położony kilka kilometrów od Liptowskego Mikulasza. Baseny sa odkryte, temperatura wody od 27 do 38 stopni, czynne dwie zjeżdżalnie, ścianka wspinaczkowa, gejzery, grzybek wodny itp. Dzieci po godzinie nie chciały wyjść z wody. Wszystko nowe i przemyślanie urządzone.

We wtorek niestety powrót, ale z przystankami. Pierwszy w miejscowości Sv. Kriz, gdzie znajduje się największy drewniany kościół w tej części Europy. Kościół artykularny ewangelicki zbudowany pod koniec XVIII w. robi wrażenie swoją bryłą oraz wyposażeniem wnętrza wykonanym w całości z drewna. Zbudowany zostal poczatkowo w Paludzi (obecnie pod woda jeziora Liptowska Mara) i przeniesiony w obecne miejsce. Drugi przystanek to Oravsky Hrad - monumentalne zamczysko na wysokiej skale. Składa sie z trzech poziomów, a różnica wzniesień ok. 100 m. W środku ekspozycja mebli i obrazow, zwiedzanie trwa ponad godzinę z przewodnikiem.

Wracamy przez nowe przejscie w Ujsołach (Glinka Ujsolska). Od strony słowackiej wygodna droga - po polskiej bardzo stromo (zimą raczej trudno dostepne) . Wpadamy na krótko do Zwardonia (jest jeszcze mozliwość rezerwacji miejsc w terminie sylwestrowym = szybka decyzja i zaliczka). Ze Zwardonia bierzemy kurs na Wawę - po drodze troche ciasnawo, ale po 5 i 1/4 godziny jazdy jesteśmy w domu.

Pozdrówka Radek