Dojazd w czwartkowy wieczór do Stronia Śląskiego był zupełnie bezproblemowy. 5 godzin jazdy i 445 km, ale drogi równe, puste i żadnych korków czy kolumn tirów.

Zamieszkaliśmy w bardzo przytulnej agroturystyce w Stroniu Śląskim http://jlkm.spanie.pl/ Możemy to miejsce polecić jako bardzo wygodny i przytulny punkt wypadowy do zwiedzania Ziemi Kłodzkiej i leniuchowania w ogrodzie. Próbowaliśmy wcześniej obdzwonić inne noclegi, ale w gminie Lądek Zdrój wszystko zajęte przez gości festiwalu, a pensjonat Balbinka (rekomendowany, bo kiedyś goszczący wyjazd Jaremy), niestety nie chce przyjąć gości dojeżdżających o północy (gospodyni śpi).

Każdego dnia staraliśmy się coś porobić w górach i jednocześnie trochę pobyć na festiwalu w Lądku. A więc: Zwiedziliśmy kopalnię uranu w Kletnie. Trasa podziemna jest krótka, ale warto tam zajrzeć szczególnie, gdy lubimy oglądać różne minerały i dziwaczne skały, lub gdy ciekawi nas historia zbrojeń jądrowych ZSRR.

Przejechaliśmy się po Górach Bystrzyckich. Tamtędy prowadzi dawna niemiecka "autostrada sudecka" - droga zrobiona z olbrzymim rozmachem (szeroka, wyprofilowane zakręty), teraz trochę zarośnięta wśród raczej bezludnych gór i 3 samochody na godzinę. Przedwojenne, poniemieckie wioski są teraz zbiorowiskami tajemniczych ruin wśród zieleni i robią zaskakujące wrażenie.

Są też perełki architektury - jak zaniedbana starówka Bystrzycy Kłodzkiej lub drewniany, próchniejący kościółek w Nowej Bystrzycy. W wiosce Kamieńczyk - pod granicą w Międzylesiu - omal nie przekroczyliśmy granicy z Czechami po polnej drodze - powstrzymał nas tylko jeden garb - nierówność. Obiadek zjedliśmy w schronisku PTTK Jagodna - które klimatem jest zupełnie jak na górskim szlaku, choć położone przy drodze.

Niedaleko Lądka jest wioska Kąty Bystrzyckie. Polecam to miejsce jako przedziwne pustkowie i zbiorowisko ruin po dawnej wsi. Zarastające łąki bardzo przypominają klimaty bieszczadzkie, a jednocześnie jest tam stary kościółek w dawnym centrum wsi, a 3 zabytkowe zagrody zamienione są w eleganckie agroturystyki. Jedna zagroda zamieniona w skansen i galerię. Poza tymi kilkoma zadbanymi obiektami reszta to okazałe ruiny obrośnięte zielenią.

Zaglądaliśmy codziennie na Festiwal do Lądka, gdzie były i filmy i slajdy. Bardzo ciekawy jest brytyjski film "Birdmen of the Karakoram", gdzie autorzy latają na lotniach fotografując przecudne widoki gór Karakorum. Nagrodę publiczności zdobył polski film "Co się wydarzyło na Wyspie Pam". To opowieść o parze wspinaczy, którzy zdobywają olbrzymi klif na Grenlandii. Film doskonale oddaje atmosferę pustkowia i dzikości grenlandzkich fiordów, nawet Zosia się wciągnęła i oglądała wpatrzona jakby to była bajka dla dzieci.

Widzieliśmy 2 pokazy slajdów, oczywiście cyfrowych:

- Ciekawą relację ze zdobycia 13 czterotysięczników Łukasza Supergana. Pokazuje realia wędrówki w Alpach, schroniska, kłopoty ze szczelinami lodowymi, tłumy wędrowców i puste szlaki mniej znanych miejsc.

- Relację z Antarktyki Mikołaja Golachowskiego. Pingwiny, foki, ptaki itd. Georgia Poludniowa. Miejsca magiczne, które można oglądać bez końca. Nowością były nagrane odgłosy przeróżnych antarktycznych zwierząt.

W niedzielny wieczór powrót do domu zabrał nam 4 godziny i 45 minut. Nie ma to jak znajomość trasy :) Podsumowanie: Pogoda ładna i wyjazd udany.

Wypatrzyłem, że po stronie Czech są 2 godne odwiedzenia miejsca - Morawski Kras z jaskiniami i system czechosłowackich bunkrów z lat 30-stych w pobliżu miasteczka Kraliky. To tematy na następny wyjazd do krainy naszego przyjaciela Józina z Bazin :)

Jurek