Cześć !

Melduję powrot z wyjazdu na Ukrainę. Dziewięc dobrze wykorzystanych dni, sporo poznanych zabytkow w miejscach znanych z historii Rzeczypospolitej, zwłaszcza wojen XVII wieku (przede wszystkim pozostałości zamków), zwiedzanie Lwowa - to m.in. efekt wyprawy. Pogoda generalnie dopisała: wprawdzie w poniedziałek i wtorek bylo horrendalnie zimno, ale prawie (poza dniem wyjazdu) nie padało. Zwłaszcza we Lwowie było cieplo i ładnie (w piątek nawet bezchmurnie).

Negatywnym odczuciem pozostaje przede wszystkim sposób przekraczania granicy. Niestety, od kilkunastu lat nic się tam nie zmienia. W obie strony jechaliśmy autokarem rejsowym Lwów - Przemyśl - Lwów, który ma na granicy pierwszeństwo. Mimo to, w drodze do Lwowa straciliśmy 3 godziny, z powrotem - dwie. O oddzielnych odprawach polskiej i ukraińskiej, wypełnianiu absurdalnych ukraińskich deklaracji, braku jakiejkolwiek infrastruktury (choćby sanitarnej) na przejściu w Medyce, wybiórczym wzroku naszych celników, ktorzy nie dostrzegli rozmaitych otworów w autokarze wypełnionych przemycanymi papierosami (przydaloby się więcej takich psów jak ten, bo ich chociaż nie da się przekupić...) - można byloby bardzo dużo napisać. W każdym razie, jeśli ma się odbywać normalna, cywilizowana, sprawna odprawa graniczna podczas EURO 2012, na tej granicy po obu stronach musi w krótkim czasie odbyć się REWOLUCJA, połączona nie tylko z ogromnymi inwestycjami w infrastrukturę, ale i z zasadniczą zmianą mentalności pogranicznikow i celników.

Co do Lwowa - hotel Własta, w którym spaliśmy, wydaje się być miejscówką godną rozważenia, z uwagi na stosunkowo niskie ceny (ale też i idący w parze z nimi takiż standard). Wklejam recenzję, którą zamieściłem na stronie http://lwow.info/?menu=3&pod=48:
"Nocowałem w miniony weeekend (03-06.05.2007) w dwójce. Wg tabliczki na budynku, hotel ma być dwugwiazdkowy, ale tak naprawdę jest poniżej standardu. Stare meble, poplamione i odklejające się tapety, przyklejane taśmą klejącą. W łazience trzeba było walczyć ze zdewastowaną spłuczką WC, poza tym jest zlew i prysznic (kran i wąż, bez kabiny prysznicowej) oraz dziura do odprowadzania wody. Ta ostatnia jest jako: 1) zimna z przerwą w nocy (nie ma od 24 do 6), 2) ciepła, oficjalnie przez 4 godziny (7-9 i 21-23, ale zdarzają się nawet prawie godzinne opóźnienia we włączaniu). Warunki zatem cokolwiek spartańskie, niemniej jest w miarę czysto. Poza tym atutem hotelu może być niezłe położenie (nie w samym centrum, ale też nie najdalej od niego: w 20 minut można dojść pieszo do gmachu Opery). Budynek stoi jednak przy ruchliwej linii kolejowej, co w pokojach z oknami wychodzącymi na tory (od wschodu) może niektórym osobom przeszkadzać (hałas). W sumie - hotel mogą brać pod uwagę osoby niewymagające wygód i chcące zapłacić niezbyt drogo (dwojka kosztuje 120 hrn, co daje ok. 35 zł na osobę)."

Zaletą Ukrainy jest to, ze wciąż pozostaje jeszcze dla nas stosunkowo niedroga. Dzięki wysokiemu kursowi zlotego, ceny podawane w hrywnach możemy prawie dzielić na 2 (np. 70 hrywni to ok. 39 zł). Jest to istotne zwłaszcza w knajpach, nawet tych droższych we Lwowie.
Inna rzecz, że wciąż daje się zauważyć rzeczy, które już u nas raczej nie zdarzają się. Tak na przyklad ukraiński kierowca rejsowego autokaru do Lwowa miał cały bagażnik wypełniony jakąś kontrabandą, więc wszystkie bagaże trzeba było wziąć do wnętrza pojazdu. Z kolei w Chocimiu bursa szkoły sportowej oferuje uslugi hotelowe w pokojach - hangarach (nawet 7-osobowych), nieprawdopodobnie brudnych i zakurzonych, ze zbiorowymi prysznicami tylko z zimną wodą. To już się rzadko zdarza nawet w naszych schroniskach górskich...

Mimo wszystko, Ukraina pozostaje krajem interesującym, do ktorego zamierzam wracać...:).
pozdrawiam,
Marcin Kulik