Suwalszczyzna - eskapada rowerowa (2003)

Hej!
Wróciliśmy wczoraj z 3 dniowej eskapady rowerowej po Suwalszczyźnie.
Nocowaliśmy w kwaterze "Nad Hańczą", poleconą nam przez Mariusza, i nie żałujemy, kwatera jest przepięknie położona na skarpie wysoko nad jeziorem Hańcza, ma bardzo rozległy widok, zupełnie jak w górach. Wokoło cisza, bezludzie, pasące się konie, nad Hańczą łódki, plaża, strumyk wpływający do jeziora, rewelacyjnie. Szkoda tylko, że tak daleko od W-wy, 4 godziny b. szybkiej jazdy. Gdyby nie ta odległość, tu by trzeba zrobić ognisko weekendowe.
Rowerkiem zjeździliśmy dolinę Szeszupy wpływającej na Litwę, skarpy, lasy, bezludzia, jeziorka i pagóry Gór Sudawskich przy samej litewskiej granicy, zjeździliśmy niemal cały Suwalski Park Krajobrazowy z dużymi podjazdami i zjazdami, jeziorami, głazowiskami, tajemniczymi jarami i strumykami.
Rowerkiem najfajniej było zjechać asfaltem z Rowelskiej Góry (299m) w dolinę Szeszupy (125m), gdzie na odcinku prawie 8 km, prócz dwóch minipagórków pedałowanie nie jest konieczne.
Widzieliśmy 7 żurawi w 2 grupach, i udało nam się całkiem blisko do nich podejść.
Zwyczajnie jadąc rowerem przez las zebraliśmy kilkanaście dużych prawdziwków, w tym jeden olbrzym 20 cm wysoki.
Ostatniego dnia wróciliśmy przez Gołdapię, gdzie zahaczyliśmy w 4 miejscach o wiadukty starej słynnej poniemieckiej kolei. Największe są pod Stańczykami, ale najbardziej zaszokowały nas te nad rzeczką Jarką w środku lasu, blisko już Gołdapi. Zapomniane przez wszystkich, porośnięte przez las, niemal 20 metrowej wysokości. Gorąco polecamy. Po jednym wiadukcie prowadzi leśna dróżka, którą pokonał Poldolot (ale bal się wrócić, więc musieliśmy wynaleźć wyjazd z lasu z drugiej strony wiaduktów). Drugi, równoległy wiadukt jest porośnięty kilkudziesięcioletnimi drzewami! Czas apokalipsy!
Wczorajszy dzień zakończyliśmy przejazdem przez Puszczę Borecką. Zajęło nam to tak dużo czasu, że już nie zdążyliśmy przed zmrokiem na Nietlickie Bagna na obserwację żurawi o zachodzie słońca w ich najliczniej odwiedzanym siedlisku, a szkoda. 
Pozdrawiam,
Iwona i Jurek
PS. A jak byliśmy pod granicą Obwodu Kaliningradzkiego, to ERA wysłała nam powitalnego SMSa "Witamy w Rosji....itd."-:)))