Chorwacja kwietniowa (2010)
Witam,
Zrobiliśmy sobie całkiem ciekawy urlopik w Chorwacji i Czarnogórze, do tego sympatycznie przedłużony do 2 tygodni (NIECH ŻYJĄ WULKANY ISLANDII!!!), a było to tak:
9 kwietnia polecieliśmy do Dubrovnika Norwegianem za 99 zł. Bardzo sympatyczny lot. Dziewczynom też się podobało. W Dubrowniku wiosna w pełni, ciepełko, wszędzie kwiatki jak u nas na przełomie maja i czerwca. Wynajęliśmy Opla Astrę i hop siup w drogę!
Na pierwszy ogień poszedł sam Dubrovnik. Przepiękne miasto i mury obronne. Jako, że poza sezonem, udaliśmy się na upatrzoną w Google Earth lokalizację dla znalezienia kwatery - tak, aby widok na starówkę był pod właściwym kątem, aby pod tarasem była plaża, a dalej przepływały przed oknem żaglowce. Z tarasu naszego pokoiku miało być widać i było widać dokładnie tak: http://www.chocolate-fish.net/img_-3099
Dubrovnik poza sezonem jest sympatyczny w zwiedzaniu temperatura ok. 18-20 stopni, wolny od tłumów i cichy. Jednocześnie większość muzeów i ciekawych miejsc na starówce jest otwartych.
Kolejny dzień pojechaliśmy sobie do Czarnogóry, wzdłuż morza aż do pięknego miasta Kotor. To miejsce było najciekawszą starówką, jaką zwiedziliśmy na wyjeździe. Przecudne, trochę zaniedbane uliczki, jakby gdzieś na kresach, jednocześnie piękne góry wokoło, i morska zatoka...
Następnie droga powiodła nas znów na północ, na półwysep Peljesac, który swoją dzikością i górami bardzo zachęca do włóczęgi, szczególnie po pięknych malutkich zabytkowych wioskach gdzieś zagubionych w środku gór, oraz do plażyczek, często trudno dostępnych, bezludnych, albo też do malutkich portów rybackich. Miasteczko Orebic przywitało nas kwaterą z bezpośrednim wyjściem z tarasu na plażę, niebo zgotowało nam całodzienną ulewę, a morze zgotowało nam sztorm, że strach było drzwi na taras otworzyć, bo się wydawało, że nas porwie. Zawsze marzyłem by zamieszkać nad plażą w czasie sztormu. Udało się właśnie teraz.
Na Peljesaczu znaleźliśmy przepiękny klasztor w wiosce Kuna, na uboczu, wśród drzew i wapiennych skał. Bardzo polecam.
Czas na wyspy! Odwiedziliśmy najpierw Korculę. Są tam dwa arcyciekawe miejsca. Malutka, zabytkowa starówka Korcula oraz jedyna piaszczysta plaża jaką widzieliśmy przez te dwa tygodnie w miejscowosci Lumbarda.
Potem powróciliśmy na Peljesac i popłynęliśmy promem do Ploce, a dalej autostradą do wodospadów Krka. Ponieważ kwiecień to końcówka chorwackiej pory deszczowej, to ogrom wody był niesamowity... W wielu miejscach woda przelewała się górą po kładkach i trzeba było przeskakiwać. Zosia i Helenka szalały ze szczęścia wędrując krętymi ścieżkami w szumie wody, że się rozmawiać prawie nie dało. No i roztoczańskie szumy poległy...
Z wodospadów Krka zjechaliśmy na wybrzeże do miejsca najmniej sympatycznego z dotychczas odwiedzonych - miasteczka Vodice. Niby kurort nadmorski, ale zero klimatu i soc-realistyczny zapach. Kwatera też okazała się niesympatyczna - gospodarz o 10 rano przyszedł nas przyśpieszać, byśmy się zwijali już. No więc się zwinęliśmy i podjechaliśmy do miasteczka Szybenik. Wiele zachwytów czytałem o tym miejscu, ale ponownie, ja w tym sporym miasteczku nie widzę nic urokliwego. Katedra na liście UNESCO jest ciekawa, ale starówka wokoło już niespecjalnie. Może warty odwiedzenia jest zamek na wzgórzu nad miastem - ale tam nie dotarliśmy - postanowiliśmy uciekać z tej części Chorwacji, która wydała nam się przereklamowana i przeludniona.
Autostradą cofnęliśmy się na południe. Tajemniczym celem była jaskinia
http://www.croatia-expert.com/the-cave-in-vranjaca/
Niestety z powodu kiepskiej mapy nie udało się znaleźć tego miejsca - droga, która tam prowadziła była za wąska dla kierowcy takiego jak ja, tzn. murki po bokach drogi mijało się prawie dotykając lusterkami, a rodzina buczała - Chcemy nad morze!!!!
Tak więc zjechaliśmy na riwierę Makarską do wioski Baśka Voda i zakwaterowaliśmy się na kilka dni w sympatycznym pensjonacie. Riwiera Makarska to ciąg uroczych miejscowości w miejscu gdzie góry Biokovo (1700 m n.p.m.) wchodzą stromo do Adriatyku. Jest wiele zatoczek w których są mariny i plażyczki z otoczaków. Bardzo sympatyczne miejsce, choć latem zapewne przeludnione. Ale jak na kwiecień - rewelacja. Bardzo podobała nam się wioska Podgora.
Nie mogliśmy się oprzeć by zrobić wycieczkę na masyw gór Biokovo. Na główny szczyt prowadzi wąska asfaltowa droga i naprawdę warto tam pojechać, by zobaczyć niezwykłe, wapienne krajobrazy. W kwietniu na szczycie leży jeszcze śnieg, a droga jest pusta - tzn. przez cały dzień spotkaliśmy tylko jeden inny samochód z turystami. Góry wyglądały z dołu spowite we mgle i chmurze, ale od pewnej wysokości byliśmy ponad chmurami, było pięknie i ciekawie.
Właśnie przebywając w Baśka Voda dowiedzieliśmy się o wspaniałej wiadomości - na Islandii wybuchł wulkan i nie będziemy musieli wracać do Polski, lecz czeka nas przedłużenie urlopu! Wyznaczyliśmy więc sobie nowy cel - wyspę Hvar!
Właściwie to wyspa Hvar wyszła jako efekt nadmiernego lenistwa, gdyż oryginalnie mieliśmy jechać na wyspę Mljet, która słynie z dzikości, bujnej roślinności i parku narodowego. Jednakże zaspaliśmy i nie zdążylibyśmy na prom o 17.00, więc alternatywnie wzięliśmy prom o 19.00 z miasteczka Drvenik na Hvar.
A Hvar to zupelnie inny świat. Wyspa jest długa na 77 km, a pierwsze 49 km to droga przez pustkowia i dzikie suche lasy z widokami na morze po obu stronach i góry na wybrzeżu. Później dojeżdża się do kilku zabytkowych miasteczek, które bardzo pachną średniowieczem i są zupełnie niezatłoczone, a wręcz wydają się starówkami wśród przyrody. Zamieszkaliśmy w miasteczku Jelsa z widokiem z tarasu naszej kwatery na starówkę i zatokę u naszych stóp którą pływały jachty i kutry rybackie. Bardzo sympatyczna marina wśród zabytkowych kamiennych domków nadmorskich jest w głębokiej zatoce Vrboska. Najcudowniejsze na wyspie Hvar jest naszym zdaniem miasteczko Stari Grad z wąskimi uliczkami i starymi kamienicami oraz sąsiednia równina, którą wpisano na listę UNESCO, ponieważ jest idealnie zachowanym polem uprawnym, zbudowanym przez starożytnych Greków 2400 lat temu i uprawianym w niezmienionej formie do dzisiaj.
Najpopularniejsza miejscowość nazywa się tak samo jak wyspa - Hvar - i łatwo tu dopłynąć statkiem ze Splitu - dlatego też jest tu największa ilość turystów, a wszystko przez to najmniej naturalne, a najbardziej przerobione pod plażowicza. Mimo wszystko warto wspiąć się na stary fort i spojrzeć na piękną panoramę i mury obronne dawnego weneckiego miasteczka Hvar. Ale jest tu też wiele pięknych, maluteńkich miejsc, odludnych, dzikich, często trudno dostępnych.
Południowe wybrzeże dostępne jest przez długi, ciemny tunel Pitve-Zavala, długość 1400 metrów, na jeden samochód, super klaustrofobiczny.
No i niestety - pył wulkaniczny się rozwiał i samolot następnego dnia wywiózł nas z powrotem z Dubrovnika do domu...
Warto napisać kilka uwag o Chorwacji w kwietniu.
Noclegi
Rezerwacje nie są teoretycznie potrzebne, gdyż wolnych jest 99,9% apartamentów i pokoi. Wbrew pozorom nie jest tak, że wybiera się najpiękniejszą kwaterę, gdzie się chce spać, gdyż 95% miejsc nie przyjmuje gości - jest nieposprzątane i już, a gospodarze najlepiej położonych kwater nie są zainteresowani przyjęciem gości poza sezonem, gdyż i tak w lato tyle zarabiają na kwaterze, że traktują turystę potrzebującego poza sezonem jeden pokój czy apartament jako mały zysk, a dużo zachodu. Dlatego najskuteczniejsza metoda znalezienia kwatery to zapytać w sklepiku, knajpce - kto przyjmuje gości - pomimo, że wokoło dziesiątki szyldów „Apartman” i „Sobe". Ceny noclegów są negocjowalne i wynoszą ok 1/2 do 2/3 tego co trzeba by zapłacić w wakacje.
Klimat
Pogoda jest niestabilna. Statystycznie w kwietniu pada 9 dni na 30, a suchy krajobraz Chorwacji może być mylący, gdyż Chorwacja to jedno z najbardziej mokrych miejsc Europy, tyle, że pada od listopada do kwietnia, a latem jest sucho. Wodospady Krka warto zdecydowanie odwiedzić w kwietniu. Wrażenie nadmiaru wody niesamowite! Temperatura jest stabilna i ciepła jak na nasze odczucia, ale oscyluje pomiędzy 16 a 20 stopni i nijak nie chce przekroczyć magicznej 20-ki. Woda w morzu zimna jak w Norwegii latem.
Wyżywienie
Ceny wyższe niż w Polsce - obiad dla rodziny ok 150 zł, podczas gdy w Beskidzie Niskim się zjada taki sam obiad za 50 zł, a w Krynicy Zdrój za 100 zł. Poza sezonem ceny w restauracjach takie same jak w lato.
Wynajem samochodu
Nic prostszego - całe lotnisko zastawione dziesiątkami, a może i setkami samochodów do wynajęcia po przystępnych cenach, choć trochę wyższych niż na Kanarach czy w Portugalii.
Jurek