To było ognisko!
Pierwsza noc była kameralna - w domku ogrodnika - przy jednej gitarze - ale do piątej rano.
Druga noc z piątku na sobotę była bardzo długa, gdyż wcześnie zaczęta trwała do piątej rano i upłynęła pod dyktando 3 gitar i roztańczenia śpiewaków.
Największe rozgrzanie tłumu było trzeciej nocy - około 2 nad ranem z soboty na niedzielę, gdy uczestnicy tańczyli na ławach z założonymi na szyję krowimi dzwonkami, a przygrywały 3 gitary, tabla i bęben.

Jeśli chodzi o okresy międzynocne, to późnojesienna pogoda bezśnieżna w połączeniu z wiatrem, z zimowym brakiem ptaków i brakiem wylania wód Biebrzy nie sprzyjała wędrówkom. Mimo tego niektórzy przekraczali bagna po zdjęciu butów bądź jeździli rowerem po podlaskich wioskach - często w pierwszej połowie nocy, gdyż za dnia odsypiali poprzednią noc.

Było wspaniale!
Dziękuję wszystkim.

Pozdrawiam,
Jurek

----------------

Pełna zgoda warto było pojechać, a nie jeździmy często ostatnimi czasy.
Wspaniała atmosfera luz bez napinki i realizacja planów pomimo aury i braku puszczy. Piotrek przepięknie wyłuskał z naszej pamięci dawne hiciory a drugiej/trzeciej nocy Tomek tak pięknie mu wtórował na tych 2 dolnych strunach że ciarki przechodziły aż na podłogę i tam leżały cichutko aż do rana, a było to rano mgliste.
Ania i Marcin dziękują i proszą ..... jeszcze!

----------------
Ech, to się nazywa ekstra naładowanie akumulatorów... radością i pozytywną energią!
I jeszcze ten niesamowity widok na dolinę Biebrzy. A i puste o tej porze roku, bezśnieżne łąki i bagna, mają w sobie odpowiednią dawkę uroku.

Dziękujemy wszystkim(!) Ogniskowiczom za te super pozytywne emocje i wspólną zabawę - za śpiewy, tańce, gitary, pingla, piłkarzyki... i nieprzespane noce.
Dziękujemy za "słoneczną Chorwację", ducha puszczy i... pyszną jajecznicę na śniadanie.
Dziękujemy nieobecnym za przekazywane pozdrowienia - toasty za Was też były.
Dziękujemy - przede wszystkim - Iwonce i Jurkowi za niczym niezmącony optymizm i ciągłą chęć skrzykiwania nas na takie wypady i imprezy.
Dziękujemy!!!

Ania i Piotrek

----------------

A tak, fajnie było i warto było przemknąć nad Biebrzę. Przemknąć, bo mało co mknęło, wiec miło się jechało.
Ale w mej prywatnej opinii (Sylwii, a może Saturatora, kto wie?) to jednak za mało puszczańsko było. Zbyt niebłotniście i za wnętrzarsko. Mam też podejrzenia, że nie wszyscy pili cudowną cujkę i odczuli cudowny efekt jaki daje cudowny aromat tego cudownego napoju. Pewnie dlatego, że ludzkość schodzi na psy i czasach popkultury pije już tylko kolorowe :(
Natomiast absolutnie super, że dało się pośpiewać znane pieśni - już myślałem, że został tylko Kościół:)

Niech żyją organizatorzy!
S.